Poniedziałek rozpoczął się jak każdy inny
dzień, w którym to muszę iść do szkoły. Poranne czynności, pokonanie drogi do
liceum i lekcję.
Miałam dziś zajęcia od 8:00 do 15:15. Podczas długiej przerwy, a dokładnie przed 5 godziną lekcyjną skierowałam swoje kroki do gabinetu pielęgniarki. Na moje szczęście zanim tam doszłam zadzwonił dzwonek, więc napisałam smsa koleżance, że źle się czuje i gdzie poszłam. Żeby było zabawniej, nie było jej. Mogłam pocałować klamkę.
Skoro lekcja się zaczęła, ruszyłam w kierunku trybun. Znajdowały się one na zewnątrz, obok boiska szkolnego. Położyłam się na ławce i swoją twarz zwróciłam w stronę grających chłopaków. Wśród nich był także Sasuke? Jego osoba przypomniałam mi o zdarzeniu z soboty. Widać było, że mężczyzna ten był zaangażowany graniem w kosza i wiedział co robi. Uważnie obserwowałam jego ruch. Postanowił zrobić sobie przerwę. Przystanął by napić się wody i zaraz po tym usiadł na trawie, plecami do mnie. Najwidoczniej nie zauważył minie, lub po prostu ignorował moją obecność.
Był dziś naprawdę gorący dzień, kiedy promienie słońca ogrzewają twarz. Dziwie się jedynie chłopakom, że nie jest im gorąco. Jak na zawołanie kilku zdjęło koszulki i rzuciło poza boisko. Wgapianie się w nich trochę mi zajęło, bo gdy spojrzałam w stronę Sasuke, już go tam nie było. Szedł w stronę budynku. Wraz z jego wejściem do szkoły zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec 5 lekcji.
Jako, że ból brzucha dalej nie przechodził postanowiłam zadzwonić. Usiadłam na ławce i z trudem przeszukiwałam torbę by znaleźć telefon. Robiłam to coraz bardziej nerwowo. Zgubiłam. Położyłam się z powrotem zrozpaczona. Przymknęłam oczy, by znieść nagły napad bólu. Nie wiem ile tak przeleżałam z zamkniętymi oczami. Poczułam powiew wiatru spowodowany gwałtownymi ruchami obok mnie. Otworzyłam oczy i natrafiłam na smolisty wzrok. Należał on do Sasuke. Wpatrywał się we mnie.
Miałam dziś zajęcia od 8:00 do 15:15. Podczas długiej przerwy, a dokładnie przed 5 godziną lekcyjną skierowałam swoje kroki do gabinetu pielęgniarki. Na moje szczęście zanim tam doszłam zadzwonił dzwonek, więc napisałam smsa koleżance, że źle się czuje i gdzie poszłam. Żeby było zabawniej, nie było jej. Mogłam pocałować klamkę.
Skoro lekcja się zaczęła, ruszyłam w kierunku trybun. Znajdowały się one na zewnątrz, obok boiska szkolnego. Położyłam się na ławce i swoją twarz zwróciłam w stronę grających chłopaków. Wśród nich był także Sasuke? Jego osoba przypomniałam mi o zdarzeniu z soboty. Widać było, że mężczyzna ten był zaangażowany graniem w kosza i wiedział co robi. Uważnie obserwowałam jego ruch. Postanowił zrobić sobie przerwę. Przystanął by napić się wody i zaraz po tym usiadł na trawie, plecami do mnie. Najwidoczniej nie zauważył minie, lub po prostu ignorował moją obecność.
Był dziś naprawdę gorący dzień, kiedy promienie słońca ogrzewają twarz. Dziwie się jedynie chłopakom, że nie jest im gorąco. Jak na zawołanie kilku zdjęło koszulki i rzuciło poza boisko. Wgapianie się w nich trochę mi zajęło, bo gdy spojrzałam w stronę Sasuke, już go tam nie było. Szedł w stronę budynku. Wraz z jego wejściem do szkoły zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec 5 lekcji.
Jako, że ból brzucha dalej nie przechodził postanowiłam zadzwonić. Usiadłam na ławce i z trudem przeszukiwałam torbę by znaleźć telefon. Robiłam to coraz bardziej nerwowo. Zgubiłam. Położyłam się z powrotem zrozpaczona. Przymknęłam oczy, by znieść nagły napad bólu. Nie wiem ile tak przeleżałam z zamkniętymi oczami. Poczułam powiew wiatru spowodowany gwałtownymi ruchami obok mnie. Otworzyłam oczy i natrafiłam na smolisty wzrok. Należał on do Sasuke. Wpatrywał się we mnie.
-Nie ładnie tak wagarować.- Stwierdził, wkładając
ręce do kieszeni.
-Ja wcale nie wagaruje, tylko potrzebowałam
wyjść na chwilę.- Odpowiedziałam spokojnie, na złość nie miałam siły.
-Dlaczego tu przyszedłeś?- Zapytałam nie rozumiejąc,
o co może mu chodzić.
Chyba, że mnie widział w sobotę w tym
budynku, ale to nie możliwe. Pilnowałam się wtedy. Jednak coraz bardziej wątpiłam w mój anonimowy pobyt tam.
-Łap.- Powiedział i rzucił do mnie czymś.
Złapałam w ostatniej chwili wracając do pozycji siedzącej. Spojrzałam co złapałam. Zobaczyłam mój telefon. Zdziwiona zerknęłam na chłopaka, potem z powrotem na komórkę i tak jeszcze kilka razy.
Złapałam w ostatniej chwili wracając do pozycji siedzącej. Spojrzałam co złapałam. Zobaczyłam mój telefon. Zdziwiona zerknęłam na chłopaka, potem z powrotem na komórkę i tak jeszcze kilka razy.
- Skąd to masz?- Zapytałam z oburzeniem, aż
wstałam.
Zaraz jednak usiadałam, bo przypomniałam
sobie o bólu, po za tym odbiłam się od klatki Sasuke.
- Uważaj!- Syknął i odsunął się na dalszą
odległość.
Po chwili się odwrócił i zaczął odchodził.
- Poczekaj! Sasuke poczekaj!- Krzyczałam,
po nieudanych próbach wstałam.
W szybkim tempie szłam w jego kierunku. Po woli obraz jego sylwetki mi się rozmywał i nastała ciemność.
W szybkim tempie szłam w jego kierunku. Po woli obraz jego sylwetki mi się rozmywał i nastała ciemność.
~~*~~
Obudziłam się we własnym pokoju. Szybko
podniosłam się do pozycji półleżącej. Miałam mętlik w głowie. Nie wiem skąd się
tu wzięłam, ani co się stało w między czasie. Spojrzałam w stronę okna. Było
ciemno. Sięgnęłam po zegarek. Wskazówki pokazywał na 22:43. Muszę zapytać co się stało, wtedy może coś mi się rozjaśni. Tylko kogo? Może czegoś dowiem się jutro w szkole. Poszłam
się umyć, przebrałam się w piżamę i położyłam spać. Mimo, że dopiero co wstałam,
czułam się niezwykle śpiąca.
Rano w kuchni spotkałam ciocię Megi. Rudowłosą,
szczupłą kobietę o niezwykle pogodnej twarzy i radosnych morskich oczach.
Była dla mnie jak mama i przyjaciółka. Krzątała się po kuchni. Postawiłam
kolejny krok w jej stronę.
-Dzień dobry.- Przywitałam się, przecierając jeszcze nieprzyzwyczajone do światła oczy.
-Witaj wisienko!- Odpowiedział, obdarzając
mnie uśmiechem.
-Co tu robisz ciociu?
-A przyjechałam zająć się moją dziewczynką!
-Może zrób sobie dziś wole, w końcu
wczoraj zemdlałaś, a nie ma co kusić losu. Poza tym zapisałam Cię już dzisiaj
do lekarza by zbadał czy wszystko z tobą w porządku.- Powiedział wskazując na
mnie palcem.
Zaczęła dalej krzątać się po kuchni, by przygotować śniadanie.
Zaczęła dalej krzątać się po kuchni, by przygotować śniadanie.
-Ale nic mi nie jest, to było tylko jednorazowe zdarzenie i to pewnie przez to, że bolał mnie wczoraj brzuch.- Usprawiedliwiałam się,
próbując wykręcić się od wizyty.
-Tym bardziej, w końcu nie wiemy, dlaczego
zaczął boleć Cię brzuch. Ostrożności nigdy za wiele.- Pouczała mnie.
-No nic, idę się ubrać.- Oznajmiłam
zrezygnowana, powoli opuszczając kuchnię.
-Idź, idź. Zawołam, jak będzie gotowe śniadanie.-
Powiedziała przez ramie.
-Dobra- Odkrzyknęłam, pnąc się po schodach
do pokoju.
~~*~~
Mimo moich sprzeciwów wylądowałam na krześle,
obok gabinetu lekarza. Czekałyśmy już 10 minut, gdyż ciocia uporczywie powtarzała,
że lepiej być wcześniej, niż się spóźnić. No i faktycznie byłyśmy 30 minut
przed czasem. Z pewnością się nie spóźniłyśmy. Podniosłam się i ruszyłam w
stronę recepcji.
-Gdzie idziesz?- Zapytała ciocia, podnosząc
na mnie wzrok z gazety.
-Zapytać gdzie jest łazienka.
-Aaa, to musisz iść do końca tego
korytarza, a potem w prawo. Tam gdzieś będzie.- Oznajmiła ciocia, wskazując
palcem, w którą stronę mam się udać.
-Dzięki.- Powiedziałam i poszłam w stronę
mi wskazaną.
-Tylko przychodź szybko- krzyknęła jeszcze
za mną.
Spóźnić się na wizytę byłoby jej głupio,
ale krzyczeć na cały szpital to może. Co za kobieta. Skręciłam w korytarz po
prawo. Idę, idę a łazienki nie widzę. Jest, prawie na samym końcu
po lewo.
Łazienka wyglądała mało zachęcająco, ale
potrzeba wygrała. Umyłam ręce, wysuszyłam i z rozmachem otworzyłam drzwi. Coś
uderzyło w nie. Wyszłam i ujrzałam chłopaka, który masował sobie nos. Był
nieco zdezorientowany. Ale zaraz odszukał winowajce, którym byłam ja. Był zły.
Czego ja się mogłam spodziewać? Wyciągał rękę przed siebie i z trzaskiem zamknął
drzwi.
-Przepraszam.- Powiedziałam szybko.
-Naprawdę nie chciałam, nie myślałam, że
ktoś może tędy przechodzić. Szczególnie tak blisko drzwi. Naprawdę przepraszam.
Pierwszy raz mi się takie coś zdarzyło. Bardzo boli?- Próbowałam się tłumaczyć,
nie patrząc mu w oczy.
-Szczerze? Nie zrozumiałem nic z tego, co
mówiłaś. Powiedziałaś to za szybko. Po prostu następnym razem uważaj.- Stwierdził.
Przeczesał pacami włosy. Teraz dopiero
zwróciłam uwagę na jego wygląd. Był niczego sobie. A nawet zasługiwał na miano bardzo przystojnego.
-Naprawdę przepraszam, pójdę już.- Dopowiedziałam
i ruszyłam w kierunku gabinetu. Kiedy koło niego przechodziłam złapał mnie za
ramię.
-Do rychłego zobaczenia.- Powiedział i
obdarzył mnie uśmiechem.
Na krótką chwilę wstrzymałam oddech i on
chyba to zauważył, bo uśmiechnął się jeszcze szerzej i "puścił oczko". Nie spostrzegłam, kiedy
przestał mnie trzymać. Oprzytomniałam dopiero, gdy poszedł w swoim kierunku.
Podczas drogi powrotnej miałam ochotę
uderzyć siebie za to, że tak się na niego gapiłam. Usiadłam na krzesełku, koło
Megi.
-Wszytko w porządku?- Zapytała ciocia, wciąż
skupiając się na gazecie.
-W jak najlepszym.- Powiedziałam uśmiechając
się do siebie.
Podejrzliwie na mnie spojrzała, składając przy tym gazetę.
Podejrzliwie na mnie spojrzała, składając przy tym gazetę.
-Coś długo Cię nie było.
-Była długa kolejka.- Odparłam beztrosko i założyłam ręce za głowę, usadawiając się wygodniej.
Przymykałam na chwile oczy. Usłyszałam westchnienie mojej rozmówczyni.
Przymykałam na chwile oczy. Usłyszałam westchnienie mojej rozmówczyni.
-No dobrze. Zatem wyjdźmy do środka,
lekarz już jest w gabinecie.
Podniosłyśmy się. Ciocia przepuściła mnie bym weszła do środka. Zanim jednak weszłam, widział jeszcze przez chwilę jak przechodził koło nas moja ofiara. Zobaczył mnie i się uśmiechnął. Przypomniało mi się jak wcześniej się przed nim wygłupiłam i czym prędzej weszłam do środka. Drzwi zamknięto, a ja byłam pewna, że więcej go nie spotkam... Teraz wiem jak bardzo się myliłam.
Podniosłyśmy się. Ciocia przepuściła mnie bym weszła do środka. Zanim jednak weszłam, widział jeszcze przez chwilę jak przechodził koło nas moja ofiara. Zobaczył mnie i się uśmiechnął. Przypomniało mi się jak wcześniej się przed nim wygłupiłam i czym prędzej weszłam do środka. Drzwi zamknięto, a ja byłam pewna, że więcej go nie spotkam... Teraz wiem jak bardzo się myliłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Dodałam dwie osoby, całkowicie wymyślone. Dołączę ich do bohaterów, ale puki co macie ich tu:
Imię: Meg
Nazwisko: Haruno
Wiek: 32 lata
Spokrewnienie: Siostra ojca Sakury.
Opis: Pogodna kobieta. Samotna. Traktuje Sakurę jak córkę. Uwielbia czytać różne magazyny. Nakręca się przy "ploteczkach". Z zawodu dziennikarka.
Imię: Samel
Nazwisko: Koruto
Wiek: 19 lat
Opis: Samel jest miły i sympatyczny, lecz kiedy ktoś próbuje mu rozkazywać lub narzuca mu własne zdanie robi się chamski. Uwielbia muzykę, od dziecka uczył się grać na przeróżnych instrumentach. Uwielbia wzbudzać zainteresowanie, jest towarzyski.
Rozdział jak zwykle świetny! Babo skąd bierzesz tak wspaniałe pomysły? Samel jest kochany <333 ( bo raczej to ten co go Sakura poturbowała drzwiami xD) A to jak chlopcy na boisku ściągali koszulki <3 Awwww ja bym zemdlała. Czyżby Koruto zakochał sie w Sakurze, a potem okaże się, że Sasuke będzie zazdrosny? ;> Jestem ciekawa co dolega Haruno. Watpię że przez zwyczajny ból brzucha zemdlała by ;o. Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńPaula
Dziękuje:** Tak, tak Samel to ten poszkodowany :) Ale jakbyś zemdlała mało byś zobaczyła! XD Dziękuje jeszcze raz i pozdrawiam :*
UsuńKakatai
Witaj :) Zauważyłam ostatnio, że obserwujesz mojego bloga (haru-no-sakura-no-ki.blogspot.com) i postanowiłam zajrzeć do Ciebie. I mówiąc delikatnie to jeden z najlepszych moich wyborów ostatnimi czasy.
OdpowiedzUsuńNaprawdę, piszesz wspaniale i aż zła na siebie jestem, że odkryłam tego bloga dopiero teraz. Masz wspaniałe pomysły i fajnie je opisujesz. Jak na kogoś bez wielkiego doświadczenia w pisaniu jesteś po prostu niezwykła.
Co do rozdziału... WOW. Naprawdę. To pierwsze co przyszło mi do głowy po jego przeczytaniu. Podoba mi się to w jaki sposób opisujesz poszczególnych bohaterów w swoim opowiadaniu i to co się tam pomiędzy niby dzieje :) No i Koruto... Czyżby coś ciągnęło go do Sakury? Mam nadzieję, że jeśli tak to opiszesz piękną scenkę zazdrości z Sasuke :)
pozdrawiam
PS: Jeśli masz wolną chwilę to zapraszam na mojego bloga. :)
Oj oj dziękuje i ciesze się, że spodobał Ci się blog. Takie miłe słowa mówisz :3 Rozpływam się :D Zapraszam do dalszego czytania. Muszę nadrobić rozdział na twoim blogu, więc tylko jak będzie weekend majowy zabieram się za ogólne nadrabianie ;)
UsuńPozdrawiam,
Kakatai.